SuperMusic.sk
W stolicy o nazwie Jeruzalem, w mieście zdobiącym rzymską kolonię, pod koniec Wielkiejnocy Piłat obmywa dłonie. A z szat odarty Jezus stoi tuż, a motłoch lży go z bliska. A później? cóż... Później się wyje i kamienie ciska. Kształt krzyży się nie zmienił, choć nowe wciąż nazwiska. Gdy leci grad kamieni, to piany pełno w pyskach, że potem przeprosimy, że pomnik wystawimy, i głowy ozdobimy. Już klasztor brzewnowski zasnuł dym, ktoś księgi pali, W imię kielicha ołtarze roztrzaskali. Schowany za portalem święty mąż krzyczy: to siła nieczysta! A później, co...? Później się wyje i kamienie ciska. Kształt krzyży się nie zmienił ... Kościół w Arles ktoś wyburza Dla żabiej perspektywy to bezmyślne piękno. Vincent jest sprawiedliwy. Profesor akademii z gzymsu zmiata kurz, proszę spojrzeć na te rysy na listwach. A później, cóż...? Później się wyje i kamienie ciska. Kształt krzyży się nie zmienił ... Niska postać z gitarą na scenie uchyla brzeg kurtyny na prawdę na proscenium, straszną, bo bez patyny. Już ludzie opuszczają salę, oceny lgną w domysłach. No, a co dalej? Dalej się wyje i kamienie ciska. Kształt krzyży się nie zmienił ... W mieście o nazwie... lecz to właściwie wszystko jedno Na przełomie rzeczywistości i historii miliardy Piłatów znów umywają ręce.

💬 Komentáre

Komentáre budú implementované v ďalšej verzii.